Na Linkedin mój post o czterech patologiach rynku prawniczego doczekał się 27 tysięcy wyświetleń i 44 komentarzy. Co tak elektryzuje prawników i prawniczki? Cztery poniższe zagadnienia.
1/ Billable hours
2/ Kultura wypalenia zawodowego
3/ Nieuregulowana pomoc prawna
4/ Edukacja prawnicza
[1: Billable hours]
Nikt ich nie lubi, a są symbolem modelu pracy w kancelariach prawnych. Moja nienawiść do tego sposobu rozliczeń była jednym z motorów napędowych mojego transferu na stanowisko in-house’a. Dla prawników na szczeblu juniorskim i dla prawników średniego szczebla ten model jest co do zasady niekorzystny z perspektywy zdrowia psychicznego.
Dlaczego? Bo zwykle połączony jest z tzw. „targetami”.
Żeby uzyskać awans, premie i generalnie być pozytywnie oceniony jako pracownik, prawnik powinien wyrobić odpowiednią liczbę godzin. A ich liczba bardzo często kształtowana jest na nierealistycznych pułapach.
Świetnie to zjawisko opisuje badanie kanadyjskiej grupy badawczej „Towards a Healthy and Sustainable Practice of Law in Canada„. Sam research, a także cytowane wyniki innych badań wskazują m.in. na to, że:
= odsetek prawników, którzy obawiają się założenia rodziny wzrasta proporcjonalnie do tego, jak wysokie cele w zakresie billable hours są wyznaczone w organizacji. Aż 81,5% prawników, którzy muszą osiągnąć ponad 1800 zabillowanych godzin w roku, deklaruje związany z tym strach.
= godziny „bilowalne” stanowią 67,9% faktycznie przepracowanych godzin, a więc presja by je wyrabiać prowadzi do zaburzenia równowagi między pracą, a czasem wolnym.
= Ci prawnicy, którym nie udaje się osiągnąć często wygórowanych limitów, mają tendencję do kwestionowania swoich zdolności i wyborów zawodowych.
Sam dotkliwie czułem oddziaływanie tego modelu na swoje zdrowie psychiczne. I nie mam zamiaru do tego modelu wracać tak długo, jak to tylko możliwe.
[2: Kultura wypalenia zawodowego]
Tutaj krótka historia.
Organizowałem konferencję na temat Machine Learningu na Uniwersytecie Warszawskim ze znajomymi, programistami. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy siedzieliśmy w jednej z uczelnianych sal i w kontekście obowiązków zawodowych zażartowałem “haha, na pewno, każde z nas siedzi te osiem godzin w robocie”. Nie będę przytaczać całego kontekstu rozmowy, ale oczywiście na myśli miałem to, że realnie praca którą wykonywałem trwała regularnie 9+ godzin dziennie.
Bardzo niezręczne było dla mnie wówczas odkrycie, że praktycznie tylko ja i kolega z branży consultingowej mamy podobne doświadczenia.
[3: Nieuregulowana pomoc prawna]
Hobbystycznie obserwuję (jestem nawet zapisany na newsletter) komunikację pewnej “patofirmy” prawniczej. Ciekawa rozrywka, choć mrozi nieco krew w żyłach.
Z jednej strony przez to, jak dobrze ta firma jest reklamowana (tutaj widać braki rasowych prawników, którym przydałoby się więcej – godnej sprawnych przedsiębiorców, marketingowej żyłki). Z drugiej strony przez to, że za praktyką prawną, w której nie ma adwokatów i radców prawnych, nie stoją gwarancje zapewniane przez zawody wykwalifikowane. Choćby takie jak tajemnica zawodowa, ubezpieczenie, czy minimalna rękojmia posiadanej wiedzy jaką daje konieczność odbycia długotrwałej edukacji prawniczej.
A właśnie, o wilku mowa…
[4: Edukacja prawnicza]
Na Uniwersytetach uczymy się przepisów prawa. Natomiast moim zdaniem brakuje nam edukacji w zakresie niezbędnych narzędzi, żeby świadczyć wysokiej jakości usługi prawne.
Jasne!
Biznesu, uczy się w boju.
Ale z drugiej strony, edukacja mogłaby przygotowywać prawników lepiej choćby do: (1) sprawnego pisania; (2) wyższej jakości komunikacji werbalnej; (3) tego jak się skutecznie uczyć; (4) podstaw realizacji projektów.
Bolączki innych prawników
Wśród komentarzy prawników i prawniczek, którzy przeczytali mojego posta, pojawiły się następujące patologie:
- brak widełek wynagrodzenia w ofertach pracy;
- brak świadomości co do tego, jak ważny jest rozwój osobisty
- zacofanie uniwersytetów i aplikacji prawniczych
- brak zajęć (albo sensownych zajęć) z psychologii i etyki w toku edukacji prawniczej.
A ty? Masz swoje poglądy na temat „patologii” na rynku prawniczym? Jeśli tak, daj mi znać na kajetan@prawnikbydesign.pl 🙂

